Quantcast
Channel: KURA PAZUREM... » bezrobotny
Viewing all articles
Browse latest Browse all 2

Długopis

$
0
0

Czasami absurdy polskich urzędów mnie po prostu rozbrajają. Nawet trudno wtedy opanować odruch popukania się w czoło, nie da się po prostu.

Poszłam do urzędu pracy. Poszłam jednak towarzysko, posiedzieć, popatrzeć, posłuchać. Nie, że mam takie hobby, ale czasami człowiek zbiera różne informacje, które są mu niezbędne do życia (czyt.: do pisania). Weszłam: elegancko, dość pusto, chłodek przyjemny. Mylnie wyciągnęłam wniosek, że to klimatyzacja.

długopisSiedzę najpierw na jednej ławce. Patrzę na ludzi. Kolejka nieduża. Co chwilę mnie ktoś pyta, czy ja do pokoju numer taki i taki, ja – że nie, że tak tylko sobie siedzę. Nikt się nie dziwi, nikt nawet jak na wariata nie spojrzy. Po kilku minutach pyk na drugą ławkę, bo może tam ciekawiej będzie. Za plecami mam tablicę z ogłoszeniami o pracę. Odwracam się, czytam z zainteresowaniem. Analizuję, kogo potrzebują. W zasadzie tylko budowlańców wszelkiej maści. Potem spokojnie analizuję oferty zagraniczne. O, do Czech sporo pracowników potrzeba. Lubię Czechów, lubię czeskie kino, literaturę, ich poczucie humoru. Mogłoby być fajnie. Jakbym może miała 20 lat mniej, to kto wie, gdzie by mnie nogi poniosły.

I nagle obok mnie ląduje plecak. Jego właściciel – pan mniej więcej w moim wieku, mokry, jakby spod prysznica wyszedł. Wytarł się elegancko. Obserwuję, jak błądzi wzrokiem po ogłoszeniach. Oczywiście patrzę ukradkiem, by pana nie speszyć. I nagle dostrzegam błysk w jego oku. Widać, że znalazł oferty dla siebie. Rozgląda się nerwowo. W końcu podchodzi do pani recepcjonistki i pyta o długopis. Kobieta wskazuje mu leżący 2-3 metry dalej. Facet próbuje go wziąć, ale niestety na sprężynce, więc nie da rady z nim podejść do tablicy z ogłoszeniami.

– Czy mogłaby mi pani pożyczyć długopis albo ołówek? – zwraca się do recepcjonistki (która spokojnie mogłaby być jego córką) bardzo proszącym tonem.

– Tam jest długopis – kobieta odpowiada i macha ręką na lewo kilka metrów od siebie.

– Ale jest przymocowany, a ja chciałbym spisać numery telefonów z tablicy ogłoszeń.

– To jaki problem?

– No, nie sięgnie tak daleko. Bardzo proszę.

– O, nie! Może chyba pan zapamiętać trzy cyfry i tam zapisać, tak?

– Tak, ale numer telefonu to 9 cyfr, a tego nie zapamiętam.

– Chyba to żadna filozofia, co? Długopisu nie dam! Pamięć trzeba ćwiczyć!

Facet więc zrezygnowany wraca do tablicy. Widzę, że biedak ma zagwozdkę, jak to zrobić.

– Ja panu pożyczę – wtrącam się i podaję mu długopis. A wtedy napotykam mrożące krew w żyłach spojrzenie kobiety. Ha! Już rozumiem, dlaczego tu tak chłodno. To z pewnością nie klima.

Wiem, że recepcjonistka bała się pożyczyć długopis, bo taki bezrobotny to tylko na to czyha, by go jej podprowadzić. Pięć długopisów dziennie to już by była wielka strata dla urzędu, więc nie ma się co dziwić.

Jednak mnie zdziwiło, bo po wyjściu z urzędu poszłam dowiedzieć się o telefon w jednej z firm telekomunikacyjnych. Poprosiłam pana o długopis, by zapisać sobie niektóre informacje (nie chciało mi się go znów szukać w moim torbiszczu). I co zrobiłam później? Odruchowo prawie wyszłam z długopisem! Prawie, bo na szczęście kapnęłam się, że nie mój i oczywiście oddałam. Przeprosiłam, a pan machnął ręką, że nic się nie stało (a nie był to długopis reklamowy!).I tak się zastanawiam, jak to jest. W jednym miejscu bezcenny, w drugim nieistotny. No, ale wiadomo, urząd państwowy, więc bida z nędzą, a firma – nie.

Ale, tak na logikę to biorąc, czy w urzędzie nie można przypiąć takiego do tablicy z ogłoszeniami? A no nie! Bo to takie ćwiczenie dla bezrobotnego. Szkolenie w gratisie od urzędu. Potrenuj pamięć! I ruch! Bo co to jest zapamiętać 9 numerów, podbiec do miejsca z długopisem, zapisać, wrócić do tablicy i powtórzyć wszystkie czynności ze 3-4 razy? Toż przecież bezrobotny ma czas, tak? Niech trenuje!


Viewing all articles
Browse latest Browse all 2

Latest Images